Bo z wielkości i piękna stworzeń
poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę.
Mdr 13,5
Żyjemy w materialnym świecie. Poznajemy go za pośrednictwem naszego ciała, zmysłów. A jednak materia to nie wszystko. My jednak potrzebujemy jej, żeby dowiedzieć się czegokolwiek. Dzięki obserwacji świata materialnego tworzymy pojęcia, których później przez analogię używamy do opisu świata duchowego. Nie mamy innego wyjścia, niż poznawać Boga przez podobieństwo stworzenia do Niego. Właśnie po to mamy ciało. Do kontaktów ze światem zewnętrznym i innymi ludźmi. Kiedy za to mamy do czynienia z wejściem w samo centrum, w tajemnicę Trójcy Świętej, to poznajemy ją dzięki objawieniu Bożemu. Duch Święty prowadzi nas do Chrystusa, który objawia nam Ojca.
Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie.
J 15, 26
Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca.
J 14, 9
Na uwagę zasługuje fakt, że my poznajemy Boga przez stworzenie, a ponadto do Ojca dochodzimy przez Syna, a zaczynamy od Ducha Świętego. Z kolei w porządku logicznym jest dokładnie na odwrót. Syn pochodzi od Ojca, Duch Święty od Ojca i Syna (lub przez Syna, jak wolą niektórzy), a dopiero potem od Trójjedynego Boga pochodzi stworzenie. Porządek naszego poznania jest więc odwrotny od porządku pochodzenia. Wydaje mi się, że czasami warto to sobie uświadomić.
Jest takie powiedzenie: „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu”. Zgadzam się z nim w zupełności, ale muszę przyznać, że zazwyczaj myślałem, że znaczy to tylko, żeby Bóg był w naszym życiu najważniejszy. Jednak nie tak dawno zauważyłem, że pomaga to również w zrozumieniu świata. Przez to, że poznajemy świat niejako od końca jesteśmy w podobnej sytuacji do ludzi przed Kopernikiem. Kiedy obserwujemy planety okazuje się, że ich ruch na niebie jest dziwny. Czasem poruszają się szybciej, czasem wolniej, a czasami nawet w przeciwną stronę niż wcześniej. Ludzie znający model geocentryczny nauczyli się opisywać te ruchy, ale ich opis był bardzo skomplikowany i wyglądał dość arbitralnie. Dopiero kiedy w centrum zostało postawione Słońce, ruchy planet zaczęły być bardziej zrozumiałe. Można też było wytłumaczyć stosunkowo łatwo zmianę pór roku i inne zjawiska.
Podobnie ma się sprawa z Bogiem. Patrząc z naszej perspektywy wiele zjawisk w świecie wydaje nam się skomplikowanymi i nieoczywistymi. Przewrotem kopernikańskim, którego tu potrzebujemy, jest postawienie w centrum Boga. Zaraz spróbuję wyjaśnić, o co mi chodzi.
Zacznijmy od samego początku. Zanim (cokolwiek znaczy to słowo, gdy nie czas nie został jeszcze stworzony) powstał świat, była tylko Trójca Święta. Potem Trójjedyny Bóg stworzył świat z niczego. Stwarzając go, pozostawił w nim swój ślad tak, żeby ten świat jak najlepiej Go wyrażał, był do Niego podobny. W zasadzie na tym mógłbym skończyć. Wydaje mi się, że najogólniejszą zasadą, która tłumaczy to, co jest i mówi jak być powinno jest właśnie to, że wszystko i wszyscy tak, jak mogą, powinni odbijać jakieś Boże doskonałości. Na tym też polega zło, że przez nie to, jak być powinno (gdzie standardem porównania jest sam Bóg), rozjeżdża się z tym, co jest. Wszystkie też prawdy wiary, zasady postępowania, rzeczy wielkie i małe pochodzą od Boga, więc mają swoje wyjaśnienie w dogmacie o Bogu Jedynym w Trójcy. Przy czym to, że mają tam wyjaśnienie, nie oznacza, że my potrafimy je odkryć, czy zrozumieć. W wielu sprawach to będzie nas przerastać. Sam jednak zauważyłem, że im więcej dowiem się o Trójcy Świętej, tym bardziej uporządkowany i logiczny wydaje mi się świat.
Teraz czas na jakieś przykłady. Napisałem, że stworzenie powinno wyrażać Stwórcę. Jednak nigdy nie będzie mogło go doskonale wyrazić. Choćby dlatego jest tak wiele stworzonych rzeczy, że razem lepiej pokazują doskonałość Boga, niż gdyby stworzona została tylko jedna rzecz. Również fakt, że stworzenia nie są równe, ale jest pewna hierarchia. Obrazuje ona porządek w obrębie samej Trójcy, ale też z drugiej strony stosunek stojącego wyżej w hierarchii do stojącego niżej powinien być jakimś odbiciem stosunku Boga do stworzenia.
Idąc dalej, zobaczmy jak nasze myślenie zostaje odwrócone. Przede wszystkim kiedy stosujemy do Boga określenia takie jak ojciec, król, miłość, mądrość, sędzia, dobroć itp. to powinniśmy pamiętać, że to nie tyle te pojęcia w odniesieniu do Boga znaczą coś podobnego do ich pierwowzorów z życia codziennego, ale to właśnie Bóg jest ich pierwowzorem. W ten sposób przy okazji dostajemy kryterium oceny tych zjawisk. „Czy to, co nazywam miłością odzwierciedla Bożą miłość?”, „Czy jestem takim ojcem, że jakkolwiek przypomina to ojcostwo Boga?”, „Czy sądzę sprawiedliwie, tak jak Bóg jest sprawiedliwym sędzią?”.
Nawet jeśli nie potrafimy wszystkiego odnieść bezpośrednio do Tajemnicy Trójcy Świętej, tego jaki Bóg jest sam w sobie, to nadal możemy jako wzór stawiać sobie to, co On robi. Drugim dogmatem będącym w centrum chrześcijaństwa jest Wcielenie Syna Bożego. Dwa światy się ze sobą połączyły. Ten fakt rezonuje ciągle w życiu Kościoła. Każdy sakrament niesie ogromną łaskę Bożą, ale jednocześnie potrzebuje materii. Kościoły są fizycznymi budynkami. Kiedy jesteśmy na mszy, modlimy się na głos, w odpowiednich momentach klęcząc, stojąc lub siedząc. Używamy wody święconej.
Tutaj warto jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy. Boga nie dotyczy czas. Zdarza się więc, że rzeczy z przeszłości są obrazem tego, co stało się dopiero później. Mam tu konkretnie na myśli to, co nazywane jest typem biblijnym, czyli zapowiedzią tego, co dopiero ma się stać w jakiś pełniejszy sposób. Kiedy na przykład czytamy w Rdz 14 o Melchizedeku, kapłanie Boga Najwyższego, to jest on zapowiedzią nowego kapłana – Chrystusa. Melchizedek był pierwszy w porządku chronologicznym, ale to właśnie Chrystus jest tutaj pierwowzorem. To On jest pierwszy w porządku logicznym. Wiele takich zapowiedzi znajdujemy w Starym Testamencie.
Na koniec warto zastanowić się jeszcze nad naszą przyszłością. My jako istoty obdarzone rozumem i wolą możemy upodabniać się do Boga w jakościowo lepszy sposób niż stworzenia nierozumne. Ponadto Bóg daje nam możliwość dojścia tam, gdzie sami nawet nie śmielibyśmy celować. Zaprasza nas do uczestnictwa w Jego wewnętrznym życiu i w Jego chwale. Dzieje się to już teraz w Kościele, a szczególnie podczas mszy świętej. Syn Boży otrzymuje wszystko od Ojca i wszystko Mu oddaje. Jako człowiek był posłuszny aż do śmierci, ofiary z samego siebie. Właśnie tę ofiarę przeżywamy na każdej mszy*. A to jest tylko zadatek tego, co czeka nas po śmierci. Jak to będzie wyglądało? Pewnie można by było o tym dużo napisać, ale w końcu prędzej czy później trzeba by było się zatrzymać i powiedzieć „ani oko nie widziało…”.
Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi,
ale jeszcze się nie ujawniło,
czym będziemy.
Wiemy, że gdy się objawi,
będziemy do Niego podobni,
bo ujrzymy Go takim, jakim jest.
1 J 3, 2
*W tym miejscu polecam rozmowę o mszy świętej na kanale Tomasza Samołyka, a szczególnie ten fragment.
[…] niezależnie od tego, czy my tutaj na Ziemi będziemy ich czcili, czy nie. Ale, jak pisałem w innym tekście, to, co jest na ziemi, powinno w jakiś sposób odzwierciedlać to, co jest w niebie. Skoro sam […]
[…] ** A nie na odwrót, chociaż ludzie się żenili jeszcze przed powstaniem Kościoła, co wyjaśniam tutaj. […]