cows, calf, cattle-7185276.jpg

Kiedy słyszymy, że Bóg daje nam swoją łaskę za darmo, że niczego od nas nie potrzebuje, bo wszystko jest jego, albo że Jego Miłość jest całkowicie bezinteresowna, to myślę, że dość łatwo przyjmujemy takie słowa. Czy jednak zastanawialiśmy się kiedyś co się za nimi kryje?

Zacznijmy od tego, że z Bogiem nie można handlować, czy mu grozić. C. S. Lewis w książce „Chrześcijaństwo po prostu” stwierdza nawet, że po to właśnie Bóg stworzył chrześcijaństwo, żeby wybić ludziom z głowy takie podejście.

Chyba każdy, kto ma choć odrobinę wiary w Boga, a nie jest jeszcze chrześcijaninem, ma w głowie wyobrażenie jakiegoś egzaminu lub dobitego targu. Pierwszy skutek prawdziwego chrześcijaństwa, to doszczętne strzaskanie podobnych wyobrażeń.
C. S. Lewis, „Chrześcijaństwo po prostu”, księga III, rozdział 11.

Wszystko dostajemy od Boga za darmo. Nie możemy sobie na to zapracować dobrymi uczynkami. Oczywiście nie znaczy to, że one nie są ważne, ale jedynie że chęć „zapracowania” sobie na zbawienie nie jest właściwym motywem ich praktykowania. Choćby dlatego, że nawet gdybyśmy zrobili najlepsze rzeczy, to nadal będzie to za mało, żeby osiągnąć zbawienie. Nie jest to możliwe jedynie własnymi siłami. Już w Starym Testamencie znajdziemy wiele fragmentów świadczących o tym, że Bóg pilnuje Izraela, aby ten nie pomyślał sobie, że może się wybawić własnymi siłami (np. Sdz 7, 1-8; Ez 36, 22-32).

To nie jest tak, że Boga można przekupić, żeby otrzymać coś, o co prosimy. Modlitwa, czy nawet post lub inne postanowienia w jakiejś intencji tak nie działają, choć często instynktownie tak myślimy. Wydaje nam się, że jak my będziemy „w porządku”, to Bóg powinien nam błogosławić, ale właściwie z jakiej racji? Co Bogu po naszych dobrych uczynkach? On ma wszystko, nie możemy mu już nic dodać. Poza tym, gdybyśmy szli tym tropem, to w końcu dojdziemy do rozpaczy. Przecież nikt nie da rady być przed Bogiem „w porządku”. Często jest tak, że nie ośmielamy się Go o nic prosić właśnie dlatego, że sumienie wyrzuca nam nasze grzechy i sami wiemy, że nie zasługujemy na Jego łaskę. Pamiętam, że kiedy raz w czasach szkolnych z własnej winy wyszedłem za późno do szkoły i chociaż bardzo nie chciałem się spóźnić, to aż po prostu wstyd mi było modlić się o dotarcie na czas. Po prostu spóźnienie mi się należało. Jednak ten jeden raz nauczyciel, który zazwyczaj przychodził na czas także się spóźnił i uniknąłem spóźnienia. Niby nic wielkiego, ale ta historia pokazała mi, że Bóg nie czeka ze swoim błogosławieństwem aż będziemy go godni, ale możemy na niego liczyć nawet kiedy jesteśmy absolutnie „nie w porządku” i zasługujemy na karę. W dużo większej skali (przez co łatwiej możemy to przeoczyć) widzimy to w Liście do Rzymian, gdy św. Paweł pisze:

Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami.
Rz 5, 6-8

Bóg naprawdę nie ma z nas żadnego pożytku. On sam w sobie jest doskonale szczęśliwy i nie możemy mu już nic dodać. Nie możemy też w żaden sposób zaszkodzić Bogu. Czasem można spotkać dziecko, które zabrane przez rodziców na zbyt długą wycieczkę zaczyna grymasić i czasem nawet celowo chce popsuć humor wszystkim dookoła, skoro samo jest obrażone. Na Boga coś takiego nie zadziała. Jeśli byśmy się na Niego obrazili i zaczęli robić Mu na złość (np. grzesząc), to i tak nie jesteśmy w stanie zakłócić Jego szczęścia. Szkodzimy wtedy tylko sobie.

Myślę, że mniej więcej teraz możemy zacząć się trochę niepokoić. Bo z jednej strony, słowa „Bóg nic nie zyskuje na naszych dobrych uczynkach ani nie traci na złych”, brzmią jak coś oczywistego. Z drugiej strony, jeśli pomyśleć, że Bóg nie będzie smutny, jeśli pójdziemy do piekła, to brzmi to jakoś kiepsko. Jakby Bóg nie przejmował się naszym losem. A przecież się przejmuje, prawda? Więc może jednak byłby smutny? A jednak św. Tomasz z Akwinu, odpowiadając na pytanie „Czy nazwy wyrażające stosunek do stworzeń przysługują Bogu dopiero od zaistnienia czasu?”, stwierdza:

Tak np. mówi się: „prawy słup” li tylko dlatego, że stoi po prawej stronie zwierzęcia; to nie ze strony słupa, ale ze strony zwierzęcia istnieje stosunek rzeczowy.

A ponieważ Bóg stoi poza obrębem całego stworzenia, co więcej, ponieważ wszystkie stworzenia kierują się ku Niemu, a nie na odwrót, dlatego jasne jest, że to tylko ze strony stworzeń istnieje rzeczowy stosunek do Boga; ze strony zaś Boga nie istnieje jakowyś rzeczowy stosunek do stworzeń; istnieje tylko stosunek myślny, o ile stworzenia odnoszą się do Boga. Stosownie do tego: Nic nie przeszkadza, by tego rodzaju nazwy, zawierające stosunek do stworzeń, przysługiwały Bogu od zaistnienia czasu; przecież nie ma tu mowy o jakiejś zmianie w Bogu, ale o zmianie w stworzeniu. Całkiem tak, jak z owym słupem: stoi – powiadamy – po stronie prawej zwierzęcia nie dlatego, że w nim dokonała się jakaś zmiana, ale z powodu przemieszczenia zwierzęcia.

ST I q. 13 a. 7

Wypada tutaj wyjaśnić, że stosunek (lub relację) dwóch rzeczy może być myślny, realny (rzeczowy), albo myślny od strony jednej rzeczy, a realny od drugiej. Stosunek rzeczowy musi mieć zakotwiczenie w rzeczywistości, np. relacja dziecka do matki, a stosunek myślny przeciwnie. Przykładem mieszanego stosunku, poza zwierzęciem i słupem, może być relacja między dziełem sztuki i kimś oglądającym je. Od strony oglądającego, jego relacja do dzieła jest realna, bo on rzeczywiście poznaje to dzieło, będzie je pamiętał, a więc ma ona odzwierciedlenie w rzeczywistości. Jednak od strony dzieła sztuki nic się w nim nie zmienia, niezależnie czy ktoś je ogląda, czy nie. Stosunek dzieła do oglądającego jest więc myślny, a oglądającego do dzieła – rzeczowy.

Zauważmy więc, że św. Tomasz wyraźnie stwierdza, że „ze strony zaś Boga nie istnieje jakowyś rzeczowy stosunek do stworzeń”. Oznacza to tyle, że nic by się w Bogu nie zmieniło, gdybyśmy nawet wszyscy nie istnieli. Mocne, prawda? Wydaje mi się, że im dłużej nad tym pomyślimy, tym więcej naszych wyobrażeń na temat Boga zaczyna się chwiać i wiele rzeczy musimy przemyśleć na nowo.

Jedną z takich rzeczy jest to, że często myślimy o Bogu jakby był kimś bardzo ludzkim, wręcz uczuciowym, ale tak nie jest. Uczucia są czymś bardzo cielesnym, a On nie ma ciała, więc myślenie, że będzie się cieszył lub smucił z naszych uczynków tak, jak by to mógł robić człowiek jest trochę naiwne (choć nasze uczucia mogą być dalekim obrazem czegoś doskonalszego w Bogu, skoro zostaliśmy stworzeni na Jego obraz). Kiedy mówimy, że Bóg jest bezinteresowny, to nie dlatego, że powstrzymuje się od szukania jakiegoś zysku świadcząc nam dobro, ale że sam zysk jest niemożliwy dla Boga, który jest doskonały i ma wszystko. My robiąc dobre rzeczy bezinteresownie możemy poczuć się z tego powodu dobrze, ale Bóg tak czy inaczej jest doskonale szczęśliwy.

Może się tu pojawić problem: jak odróżnić taką bezinteresowność Boga od obojętności? To pytanie również jest wynikiem przenoszenia naszych ludzkich cech na Boga. Ciężko nam sobie wyobrazić kogoś, kto może być w coś zaangażowany, jeśli nie są zaangażowane jego uczucia, ale to tylko dlatego, że opieramy się tylko na naszych doświadczeniach i zaangażowanie prawie nam się zlało z zaangażowaniem emocjonalnym. Myślę, że z tego samego powodu może pojawić się motyw kogoś, kto nie chce być w niebie jeśli jego bliscy trafiają do piekła. No bo jak można być szczęśliwym, jeśli ktoś, na kim ci zależy cierpi? No chyba, że jednak ci na nim nie zależy.

Bogu oczywiście na nas zależy (por. 1 P 5, 7). Objawia się to w miłości, którą nas obdarza, a która jednocześnie nic w Nim nie zmienia, bo nie kocha nas dlatego, że istniejemy, ale istniejemy, bo nas kocha. W każdej chwili podtrzymuje nas w istnieniu. Gdyby był moment, w którym Bóg przestałby nas aktywnie chcieć i kochać, to byśmy przestali istnieć, a takie rzeczy nie dzieją się nawet w piekle. Jest to wszystko dosyć abstrakcyjne i ciężko to sobie wyobrazić, ale Bóg o tym wie i być może jednym z powodów, dla których zbawił nas właśnie w ten sposób, że stał się człowiekiem i za nas cierpiał i umarł, jest właśnie to, żebyśmy mogli się przekonać w bardziej „ludzki”, namacalny sposób o tym, że nie jesteśmy mu obojętni.

Jednak wiarę w to, że Bóg jest naprawdę jest całkowicie bezinteresowny i jednocześnie nie jest obojętny utrudnia nam jeszcze jedna rzecz, a jest nią nasza pycha. Naprawdę ciężko nam przełknąć to, że nasze istnienie jest całkowicie niekonieczne i Bóg może jest całkowicie szczęśliwy z nami i bez nas. Jeśli nawet to przyjmiemy, to nasza pycha staje nam na przeszkodzie w jeszcze inny sposób. Jeśli się tak uczciwie zastanowimy, to zobaczymy, że naprawdę ciężko jest przyjąć coś danego całkowicie za darmo, nie mogąc się odwdzięczyć ani na to coś zasłużyć**. Kiedy jednak uda nam się przezwyciężyć te przeszkody, to może do nas dotrze ogrom Bożej Miłości i naprawdę warto się o to postarać.

Na koniec warto się przyjrzeć jeszcze jednemu błędowi, do którego nas może doprowadzić myśl o bezinteresowności Boga, jeśli zapomnimy przy okazji o sprawiedliwości. Chodzi o myślenie „skoro Bóg niczego od nas nie potrzebuje, to nie ma sensu nic Mu dawać”. Oczywiście zazwyczaj kiedy oddajemy coś Bogu, to sami na tym korzystamy, ale chciałbym pokazać zupełnie inny powód, dla którego to myślenie jest niewłaściwe. Chodzi o to, że Bogu po prostu wiele się sprawiedliwie należy. Kiedy odwiedza nas ważny gość, np. prezydent, to się starannie na to przygotowujemy. Sprzątamy w domu, ubieramy się odświętnie, przygotowujemy coś wyjątkowego na obiad itp. Gdyby zostawić bałagan, to nic by się prezydentowi nie stało, ale sprzątamy z szacunku do niego. Jeśli ukradniemy milionerowi 100 zł, to nadal będzie to kradzież, mimo że dla niego taka kwota nic nie zmienia. Jeśli chłopak nigdy nie przyniesie swojej dziewczynie kwiatów lub w inny sposób nie chce sprawić jej przyjemności, to czy naprawdę ją kocha? O ile bardziej Bogu należy się wszystko, nasz czas, siły, nasze uwielbienie, dobre uczynki, ale też i nasze pieniądze i inne dobra materialne. Nie powinniśmy lekceważyć prawa Bożego ani Kościelnego mówiąc, że Bóg się nie obrazi, jeśli np. zjem w piątek kebaba. Powinniśmy dbać również o takie rzeczy, jak piękno kościołów, czy liturgii. O ile mnie pamięć nie myli, to G. K. Chesterton napisał kiedyś, że tylko społeczeństwa, w których wiara jest żywa, są zdolne wznosić katedry.

Czy naprawdę godzi się, żeby świątynie Króla wszechrzeczy były budowane po taniości, dostosowywane tylko do naszej wygody? Czy mają być piękne całe, czy jedynie mają tak wyglądać z miejsc, gdzie mogą wejść wierni? Jeśli szkoda nam złota na zdobienia kościołów, naczynia liturgiczne itp. to właściwie do czego ma ono służyć? Czy złoto jako szlachetny materiał nie służyło właśnie do ozdoby czegoś ważnego. A co jest tak ważne, że chcemy na to zaoszczędzić złoto i inne drogie materiały kosztem ozdoby świątyń? Przecież nie budujemy kościołów dla księży. To wszystko nie jest Bogu potrzebne, ale mu się należy. Oczywiście nie każdą parafię stać na takie wydatki. Dla każdego hojność i skąpstwo będą miały różny budżet, ale nikt nie powinien Bogu skąpić, bo wszystko ma od Niego i od Niego może otrzymać jeszcze więcej.

Nie powinniśmy też się wymawiać, że lepiej te pieniądze przeznaczyć na biednych, a kościoły budować skromniej. Pomoc potrzebującym również jest świetnym sposobem chwalenia Boga, ale o tym obecnie nikt nie wątpi, a „marnowanie” pieniędzy na świątynie i sprzęty liturgiczne jest dzisiaj jakieś podejrzane, a więc właśnie to chcę doważyć. Pomoc biednym jest „użyteczna”, ale to nie użyteczność dla nas jest miarą tego, jak dobrze coś chwali Boga (odwrotnie, czyli im mniej użytecznie tym lepiej, też to nie działa). Trzeba robić i jedno, i drugie. Niech ci, którzy budują kościoły, nie skąpią na nie, ale też i nie zniechęcają do zbiórek charytatywnych, a ci, którzy prowadzą takie zbiórki niech nie podkopują tych dzieł, które mają służyć samemu Bogu. Sam Bóg od czasów Mojżesza kazał dbać zarówno o biednych, jak i o kult. Z jednej strony wszystko, co było związane z kultem Boga było wykonane ze szlachetnych, drogich materiałów, składano ofiary całopalne (a więc mięso się „marnowało”) itp. Z drugiej strony Bóg nakazywał szczególną troskę o ubogich, sieroty, wdowy i przybyszów. To samo mamy i w Ewangelii. Z jednej strony:

Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»
Mt 19, 21

A z drugiej:

Gdy Jezus przebywał w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, podeszła do Niego kobieta z alabastrowym flakonikiem drogiego olejku i wylała Mu olejek na głowę, gdy spoczywał przy stole. Widząc to, uczniowie oburzali się, mówiąc: «Na co takie marnotrawstwo? Przecież można było drogo to sprzedać i rozdać ubogim». Lecz Jezus zauważył to i rzekł do nich: «Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie? Dobry uczynek spełniła względem Mnie».
Mt 26, 6-10

Podobnie jest z czasem, który poświęcamy na modlitwę. Jeśli nawet nie chcielibyśmy akurat o nic prosić, to przecież ten czas, nasza modlitwa, nasze uwielbienie się Bogu po prostu należą. Nawet, jeśli my nie otrzymalibyśmy tego, o co się modlimy i pomimo tego, że Bogu nic to nie dodaje.

Zapomnijmy więc o Bogu – egzaminatorze, czy Bogu – kupcu. Przyjmijmy to, co daje nam za darmo. Nie dajmy się zwieść myślom o Jego obojętności. Nie wymawiajmy się jego bezinteresownością od poświęcania Mu swoich sił i środków, bo nawet kompletnie nieprzydatny prezent jest po prostu sposobem okazania naszej miłości do Niego

* Trzeba pamiętać, że mówimy tu o Bogu w samej Jego istocie. Chrystus w swojej ludzkiej naturze cierpiał właśnie za nasze grzechy, a poza tym zgodnie ze słowami „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40), Jezus utożsamia się jakoś ze wszystkimi, którym świadczymy dobro lub zło.

** Myślę, że można by o tym napisać zupełnie osobno, więc teraz tylko zachęcam, żeby się przyjrzeć samemu sobie, jak ciężko przyjąć jest czyjąś niezasłużoną życzliwość.

Subscribe
Powiadom o
guest

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

0 Komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments