Czasem zdarza się, że z różnych powodów ktoś udaje księdza*. Kilka lat temu słyszałem o człowieku, który bez święceń przez jakiś czas pracował w jakimś kościele, odprawiał msze itp. Trafiłem gdzieś na wywiad, gdzie (chyba) ten właśnie człowiek odpowiadał na zarzut wiernych, że przez niego uczestniczyli w nieważnych mszach. Jego argumentacja była mniej więcej taka, że jego msze były ważne. Jest dobrym człowiekiem, robił wszystko jak należy, starał się, więc i msza jest ważna. Mówił też, że nieważne to są te msze, które sprawują źli księża, pedofile, rozpustni, nieprzykładający się do odprawiania mszy itp. Oczywiście jego argumentacja jest błędna, ale podobne podejście może się czasem pojawić i pojawiało się już u zarania chrześcijaństwa.

W czasie prześladowań za Dioklecjana, w niektórych miejscach przyjęto nową strategię wobec chrześcijan. Nie kazano im składać ofiar innym bogom, a jedynie oddać święte teksty, naczynia liturgiczne itp. To było uznawane przez władzę za wystarczające odżegnanie się od chrześcijaństwa. No i niektórzy chrześcijanie się na to zgadzali, łącznie z biskupami. Inni natomiast uznawali, że przez to odstępstwo są oni wyłączeni z Kościoła i, co istotne, jeśli są kapłanami, to sakramenty sprawowane przez nich nie są już ważne. Tak powstała herezja zwana Donatyzmem.

Podobne myślenie może się pojawić również teraz. Zdając sobie sprawę z tego, że na mszy dzieją się rzeczy najświętsze, jak można pomyśleć, że ksiądz, który jest zaprzeczeniem świętości mógłby ją ważnie sprawować. Jeśli popełni ciężki grzech, to przecież taka msza będzie zbrukana. Albo jak ksiądz, który sam nie jest w stanie łaski uświęcającej może spowiadać? Tego rodzaju myślenie jest obarczone błędem, bo nie bierze pod uwagę dwóch rzeczy.

Po pierwsze, to nie jest tak, że z jednej strony mamy niektórych złych księży, a gdzie indziej dobrych. Lub inaczej, dlaczego jedne grzechy, które nas szczególnie gorszą, miałyby sprawiać, że dany ksiądz nie może już ważnie odprawić mszy, a inne grzechy jeszcze „ujdą”. Pierwsza sprawa, o której zapominamy, to fakt, że wszyscy jesteśmy grzesznikami. Oczywiście, jedni grzeszą więcej, inni mniej. Jedni ciężej, inni lżej. Pamiętajmy jednak, że kiedy podchodzimy do spraw Bożych, to mamy do czynienia z czymś całkiem czystym, świętym i wielkim. Każda zmaza jest niekompatybilna z Bogiem. Św. Paweł przez pierwsze trzy rozdziały Listu do Rzymian udowadnia, że wobec Boga wszyscy są grzesznikami. Pisze w końcu:

Cóż więc? Czy mamy przewagę? Żadną miarą! Wykazaliśmy bowiem uprzednio, że tak Żydzi, jak i poganie są pod panowaniem grzechu, jak jest napisane:
Nie ma sprawiedliwego, nawet ani jednego,
nie ma rozumnego, nie ma, kto by szukał Boga.
Wszyscy zboczyli z drogi, zarazem się zepsuli,
nie ma takiego, co dobrze czyni, zgoła ani jednego.
Grobem otwartym jest ich gardło,
językiem swoim knują zdradę,
jad żmijowy pod ich wargami,
ich usta pełne są przekleństwa i goryczy;
ich nogi szybkie do rozlewu krwi,
zagłada i nędza są na ich drogach,
droga pokoju jest im nie znana,
bojaźni Bożej nie ma przed ich oczami.
A wiemy, że wszystko, co mówi Prawo, mówi do tych, którzy podlegają Prawu. I stąd każde usta muszą zamilknąć i cały świat musi się uznać winnym wobec Boga, jako że z uczynków Prawa żaden człowiek nie może dostąpić usprawiedliwienia w Jego oczach. Przez Prawo bowiem jest tylko większa znajomość grzechu.
Ale teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża niezależna od Prawa, poświadczona przez Prawo i Proroków. Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy: wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie które jest w Chrystusie Jezusie.

Rz 3, 9-24

Druga sprawa jest powiązana z pierwszą. Gdyby trafił się ktoś bezgrzeszny, czy wtedy w naturalny sposób nie byłby godny sprawować mszę świętą, czy odpuszczać grzechy? A jednak, przecież zmiana chleba i wina w Ciało i Krew Pańską nie jest przecież w zakresie możliwości człowieka. Podobnie spowiedź, „Któż może odpuszczać grzechy, oprócz jednego Boga?” (Mk 2, 7). To nie jest tak, że te czynności byłyby dla nas dostępne, gdyby nie grzech. Sprawowanie sakramentów po prostu przekracza nasze możliwości. Właśnie dlatego potrzebni są nam księża.

Żeby trochę rozjaśnić dotychczasowe wywody wyobraźmy sobie następującą sytuację. W pewnym kraju, gdzie ludzie cierpią biedę pojawia się miliarder. Postanawia wykorzystać swoje pieniądze, żeby pomóc mieszkańcom tego kraju: bezdomnym, chorym, bezrobotnym. Kupuje im domy, finansuje leczenie, przyjmuje do pracy. Oczywiście nie robi tego sam, ale ustanawia sobie pełnomocników, do których zgłaszają się potrzebujący, a oni pomagają. Załóżmy, że jest w tym kraju człowiek, który jest wzorem wszelkich cnót. I do tego człowieka podchodzi ktoś prosząc o pieniądze na operację chorej córki. Niestety potrzebna kwota jest o wiele za wysoka. Wiedząc jednak o działaniach tego miliardera, idą do banku i proszą o pieniądze z jego akcji pomocowej. I nie otrzymują ich, bo nie mają pełnomocnictwa. Choćby nie wiem jak dobrym ktoś jest człowiekiem, jak bardzo jego cel jest zbieżny z celem owego bogacza, nie mając uprawnień po prostu nie ma dostępu do jego konta. Z drugiej strony, wśród pracowników fundacji tego miliardera może być skończony drań, który niechętnie pomaga, część pieniędzy defrauduje i popełnia świństwo za świństwem. I on wypłaci pieniądze na leczenie. Bo ma odpowiednie pełnomocnictwa. Tylko tyle i aż tyle.

Podobnie jest w przypadku sprawowania sakramentów. Ważność sakramentu nie bierze się z naszej pobożności, ale wymaga niejako „pełnomocnictwa” od Boga. I tak samo jak w powyższym przykładzie pieniądze nie pochodziły od pełnomocników, ale od bogacza, tak w przypadku sakramentów tym, który je sprawuje jest sam Chrystus. Ksiądz, narzeczeni, chrzczący, są jedynie szafarzami, narzędziami Boga. Z naszej strony, żeby sakrament był ważny wystarczy wykonać te czynności, które są dla niego istotne w intencji urzeczywistnienia tego sakramentu tak, jak to robi Kościół (a nie np. odgrywania sceny teatralnej itp.). Mówi o tym Katechizm Kościoła Katolickiego:

Sakramenty godnie celebrowane w wierze udzielają łaski, którą oznaczają. Są one skuteczne, ponieważ działa w nich sam Chrystus: to On chrzci, to On działa w sakramentach, aby udzielać łaski, jaką oznacza sakrament. Ojciec zawsze wysłuchuje modlitwy Kościoła swego Syna, który to Kościół w epiklezie każdego sakramentu wyraża swoją wiarę w moc Ducha Świętego. Jak ogień przemienia w siebie wszystko, czego dotknie, tak Duch Święty przekształca w życie Boże to, co jest poddane Jego mocy.

Taki jest sens stwierdzenia Kościoła, że sakramenty działają ex opere operato (dosłownie: „przez sam fakt spełnienia czynności”), czyli mocą zbawczego dzieła Chrystusa, dokonanego raz na zawsze. Wynika stąd, że „sakrament urzeczywistnia się nie przez sprawiedliwość człowieka, który go udziela lub przyjmuje, lecz przez moc Bożą”. W chwili, gdy sakrament jest celebrowany zgodnie z intencją Kościoła, moc Chrystusa i Jego Ducha działa w nim i przez niego, niezależnie od osobistej świętości szafarza. Skutki sakramentów zależą jednak także od dyspozycji tego, kto je przyjmuje.

KKK 1127-1128

O niezależności ważności sakramentu od dyspozycji samego szafarza mówi też w innym miejscu:

Ponieważ przez pełniącego posługę święceń działa i zbawia sam Chrystus, niegodność kapłana nie jest przeszkodą dla działania Chrystusa. Mówi o tym z mocą św. Augustyn:

„Kto zaś jest sługą pysznym, należy do diabła, jednak daru Chrystusa nie plami. Co przez niego spływa, jest czyste, co przez niego przechodzi, jest jasne, dostaje się na żyzną glebę… Duchowa moc sakramentu jest jakby światłością. Ci, którzy mają być oświeceni, przyjmują ją czystą, a jeśli nawet przechodzi przez nieczystych, nie ulega splamieniu”.

KKK 1584

W praktyce oznacza to dla nas, że rzeczą drugorzędną jest to, czy ksiądz odprawi mszę niedbale, czy uważnie. Czy będzie dobrym spowiednikiem, czy będzie miał w zwyczaju poniżać penitentów. Za każdym razem działa sam Chrystus i sakrament jest ważny, a w końcu po to tam przychodzimy. Kiedyś pewna liczba księży i biskupów protestanckich przeszła na katolicyzm. Powstało pytanie, czy rzeczywiście są księżmi. No i zbadano, że część z nich została wyświęcona przez biskupów, którzy byli wyświęceni przez biskupów, którzy byli wyświęceni przez biskupów, którzy byli wyświęceni przez biskupów i tak dalej aż do apostołów, a więc sukcesja apostolska była nieprzerwana. Pomimo że ci biskupi już od ponad stu lat nie byli katolikami, to ich święcenia oraz święcenia przez nich udzielone były ważne. Ci księża byli więc uznani za ważnie wyświęconych. Pozostałych należało (o ile chcieli) wyświęcić ponownie (a w zasadzie po raz pierwszy).

To wszystko nie oznacza, że nasza dyspozycja nie jest ważna. Od niej zależy to, czy łaska związana z sakramentem będzie dla nas skuteczna. To, co robi sam Bóg i co dzieje się „ex opere operato” to zazwyczaj stworzenie jakiejś nowej rzeczywistości. Na mszy świętej chleb i wino stają się Ciałem i Krwią Pańską, podczas spowiedzi następuje odpuszczenie grzechów, podczas chrztu ktoś zostaje włączony do Kościoła, podczas małżeństwa narzeczeni stają się mężem i żoną itd. Inną sprawą jest to, czy sakrament był sprawowany i przyjęty godnie. Jeśli ksiądz będzie sprawował mszę świętą niedbale, byle gdzie, byle jak ubrany, w stanie grzechu ciężkiego, to msza nie przestanie być ważna, ale zamiast dostępu do jej wielkiego bogactwa, taki ksiądz będzie winny znieważania Ciała i Krwi Jezusa. Śmiem twierdzić, że jego wina nie byłaby taka duża, gdyby rzeczywiście msza była nieważna, bo bez przeistoczenia nie miałby czego znieważać. Z drugiej strony dla wiernych uczestniczących w takiej mszy (o ile jej okoliczności nie są ich winą) wszystkie łaski z nią związane pozostają dostępne. Podobnie w przypadku kiedy to wierny przystępuje do komunii niegodnie. Nie sprawia to, że sakrament staje się nieważny, ale jego ważność (to znaczy prawdziwa obecność Ciała i Krwi Chrystusa) nie sprawia, że z takiego przyjęcia wierny odnosi jakąś korzyść. Wręcz przeciwnie, jest winny świętokradztwa. Gdyby taki sakrament stawał się nieważny, przyjmowany byłby zwykły opłatek i nie byłoby mowy o świętokradztwie.

Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało [Pańskie], wyrok sobie spożywa i pije.
1 Kor 11, 27-29

Podobnie jest z każdym innym sakramentem. Ważność sakramentu zależy od tego, czy zostały dokonane odpowiednie czynności z odpowiednią intencją przez uprawnione osoby, ale nie od tego, czy te osoby są dobre czy złe. Działa wtedy sam Chrystus i stwarza nową rzeczywistość. Z kolei od nas zależy, czy przyjmiemy łaskę, którą sakrament sprawia i oznacza oraz czy wyjdzie nam ona na dobre, czy sprawi, że będziemy winni świętokradztwa.

*Takie udawanie wiąże się z karą interdyktu (słabsza wersja ekskomuniki, nie wolno przyjmować sakramentów, chyba że w zagrożeniu życia) na mocy samego prawa kanonicznego (kan. 1378 § 2).

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 Komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments