black hole, space, universe-5834829.jpg

Jest ciepły, czerwcowy wieczór. Dzieciaki wałęsają się po ulicach myśląc już o wakacjach. Centrum powoli zapełnia się turystami z zagranicy. Sąsiedzi właśnie zaczynają grilla. Ale Adam jutro ma egzamin. Ma już dość nauki, więc wychodzi z biblioteki na spacer zobaczyć zachód słońca. Zresztą, ta nauka raczej nic nie da. Programowanie ma w jednym palcu, ale algebra jest zbyt abstrakcyjna. Po co to na studiach informatycznych? Najchętniej gdzieś by zniknął.

Po zachodzie słońca popatrzył w górę na chmury rozświetlane jeszcze spod horyzontu przez słońce. Nad jego głową spomiędzy chmur prześwitywała okrągła tarcza księżyca. Była pełnia. Coś się jednak nie zgadzało. Adam nigdy jeszcze nie widział księżyca w pełni tak wysoko zaraz po zachodzie. Dodatkowo księżyc był jaśniejszy niż zwykle i ciągle się powiększał.

Adam obudził się zlany potem. „Budzik nie zadzwonił! Na pewno się spóźnię na egzamin!” – pomyślał. Jednak gdy się rozejrzał, niedziałający budzik nie był jego jedynym problemem. Adam nie obudził się w swoim pokoju. Został porwany przez kosmitów.

Po pierwszym szoku do Adama szybko dotarło, co to oznacza. Nie musi zdawać algebry! „I tak miałem rzucić te studia”.

Kosmici potraktowali go wyjątkowo humanitarnie. Dali mu przekąski, pokazali toaletę, a nawet gniazdka, żeby mógł podładować laptopa. Okazało się, że mieli nawet WiFi. Dodatkowo przy ścianie było coś, co wyglądało jak komputer z odpaloną grą.

Adam nie znał tej gry i nie znalazł żadnego tutorialu, ale metodą prób i błędów powoli uczył się grać. Nie potrzeba było wiele czasu, żeby gra go wciągnęła. Miała ciekawą mechanikę, dawała dużo możliwości i wydawała się dopracowana w najmniejszych szczegółach. Po pewnym czasie do głosu zaczęła jednak dochodzić zawodowa ciekawość. Adam nie mógł myśleć o niczym innym niż o tym, jak oni to zaprogramowali?

Niestety obca technologia nie ułatwiała sprawy. Adam nie umiał nawet zamknąć gry, nie mówiąc o próbie znalezienia i odczytania ze zrozumieniem jakiegoś źródła, czy w końcu o dekompilacji. Jedyne co mu pozostało, to jak najdokładniejsze odkrycie mechaniki gry po prostu grając w nią i próba zaprogramowania jej samemu na własnym komputerze. Na szczęście podróże międzygwiezdne potrafią zająć ładnych parę lat, więc czasu miał pod dostatkiem.

Szybko jednak natrafił na trzy niezwykle trudne do pokonania problemy, które musiał przezwyciężyć. Po pierwsze, musiał poznać grę w najdrobniejszych szczegółach jej mechaniki. Żeby to zrobić, musiał w nią grać bardzo długo, doprowadzać do skrajnych sytuacji i powtarzać doświadczenia wielokrotnie, żeby odróżnić rzeczy zaprogramowane od losowych.

Po drugie, musiał się dokształcić jako programista, w czym na szczęście pomagał mu dostęp do internetu, ale również doświadczenie, którego właśnie nabywał. Po trzecie, jego laptop nie mógł dorównać mocą urządzeniu kosmitów, na którym zainstalowana była gra. Nie mógł więc odtworzyć jej w całości, ale raczej dzieląc na mniejsze programy, które zajmowały się tylko pewnymi aspektami gry ignorując inne.

Każdy z tych trzech problemów był do obejścia, jednak wymagało to pomysłowości i bardzo wiele czasu. I choć Adam cały czas robił postępy, to wyglądało na to, że jego praca nigdy się nie skończy.

Po pewnym czasie, gdy Adam potrafił już całkiem dobrze odwzorowywać grę swoimi programami, dotarł do niego istotny szczegół. Problem, którego nie był w stanie w żaden sposób obejść. Nawet jeśli poznałby grę jak własną kieszeń, był mistrzem programowania i miał najlepszy komputer we Wszechświecie, nigdy nie dowie się, jak faktycznie została napisana ta konkretna gra. Może ją odtworzyć, ale nie zajrzy do jej kodu. A w tym kodzie, może być zaprogramowana jakaś zmiana po określonym czasie spędzonym na graniu. Przejście na wyższy poziom, którego nie odblokował. Może gra przeszła w międzyczasie aktualizację? Ale to nie wszystko. Może są administratorzy, którzy od czasu do czasu ingerują w rozgrywkę lub na bieżąco zmieniają zasady gry. Może nawet jest uczestnikiem eksperymentu i kosmici, którzy go porwali zmieniają grę w zależności od jego zachowania. Może nawet gra nie ma żadnego kodu, tylko gdzieś siedzi kosmita ze znakomitym refleksem i wyświetla konkretne rzeczy na ekranie w zależności od tego, co zrobi Adam. Tego wszystkiego Adam nie może się dowiedzieć po prostu grając w grę.

Po chwili zwątpienia, Adam powrócił jednak do pracy. Może i nie dowie się, jak, ani nawet czy jego gra została napisana, jednak zdecydowanie gra działa według jakichś zasad, które częściowo zdołał poznać i dalej może to robić. Nie dowie się, co prawda, skąd się one wzięły ani czy są od nich wyjątki, ale to, co udało mu się odtworzyć i czego się nauczył jest wielkim osiągnięciem.

Zastanówmy się teraz czego uczy historia Adama. Posłużyłem się nią jako analogią naszego rozwoju naukowego. W tej analogii Adam pełni rolę ludzkości, a gra to po prostu świat, który nas otacza. Chcąc poznać prawa przyrody musimy postępować podobnie do niego. Obserwować, wyciągać wnioski, przeprowadzać doświadczenia. Napotykamy przy tym podobne problemy. Po pierwsze, żeby dokładnie poznać działanie świata musimy doprowadzać do skrajnie egzotycznych i jednocześnie ściśle kontrolowanych i powtarzalnych warunków. Służy nam do tego zaawansowana aparatura, jak na przykład akceleratory cząstek. Musimy też umieć wykryć najdrobniejsze zmiany, przez co budujemy niezwykle czułe detektory. Umiemy zrobić bardzo dużo na tym polu, ale oczywiście potrzebujemy dużo więcej.

Drugi problem dotyczy naszej wiedzy. Nie wystarczy nam poznać faktów, ale trzeba je zinterpretować. Sformułować teorię. Pomaga nam w tym zarówno nasze doświadczenie, jak i wiedza innych ludzi z innych dziedzin. Po trzecie, pomimo że nasze teorie potrafią z ogromną dokładnością przewidzieć zachowanie się prostych układów, to obliczenia są niezwykle trudne do przeprowadzenia w rzeczywistych, to znaczy bardziej skomplikowanych przypadkach. Musimy więc stosować uproszczone modele. Do opisu zderzenia kul bilardowych wykorzystamy zasady Newtona wiedząc, że są tylko przybliżeniem (ale dla kul bilardowych znakomitym przybliżeniem). Nie uda się nam opisać tego prostego zjawiska zajmując się osobno wszystkimi cząstkami, z których te kule się składają i wykorzystując Model Standardowy zamiast mechaniki klasycznej. Nasze komputery nie są nawet blisko mocy, która by na to pozwalała.

Stopień w jakim ludzie przezwyciężyli do dzisiaj te problemy jest ogromny. Ciężko jest znaleźć jakiś fakt, który zaskoczyłby fizyka. A jednak również w naszym wypadku pozostaje czwarty problem, z którym zasadniczo nie da się za wiele zrobić. Widzimy, że rzeczy spadają, zauważamy, że spadają według określonego matematycznie przepisu i nazywamy to grawitacją. Jednak grawitacja odtąd staje się zasadą naszego modelu i nie daje nam to żadnej wiedzy jak spadanie przedmiotów jest zaimplementowane w świecie. Może tak, jak uważali jeszcze kilkaset lat temu, ciała niebieskie są poruszane przez anioły, które z jakiegoś powodu poruszają nimi zgodnie ze znanym nam przepisem matematycznym (ale mogą to w dowolnej chwili zmienić)? Nie wiemy tego i poruszając się w obrębie nauki nie możemy tego sprawdzić. Oczywiście nasz model zawiera grawitację bez aniołów, ale nie znaczy to, że nauka wyklucza anioły (ani też potwierdza). To nie rzeczywistość kieruje się zasadami modelu, ale model jest tworzony tak, żeby naśladował rzeczywistość.

Tak jak Adam dysponując odpowiednimi środkami i wiedzą byłby w stanie odtworzyć wszystkie wydarzenia, które zdarzyły się w jego grze, tak my być może w końcu sformułujemy teorię wszystkiego, której poszukują fizycy. Jednak tak samo jak u Adama wystarczy, żeby pojawił się administrator, który miałby po prostu wyższe uprawnienia i nagle zaczęłyby się zdarzać rzeczy, których Adam nie zaprogramował, tak u nas, gdyby istniało coś lub ktoś na poziomie ponad naturą, mogłoby robić rzeczy, które nie powinny się zdarzać.

Jednak warto przy tym zauważyć, że administrator może albo np. komendą podnieść poziom Adamowi, dać mu jakieś przedmioty, ale po jego działaniu gra toczy się dalej według normalnych zasad, albo w jakiś sposób zaktualizować grę zmieniając same zasady. Tak samo w naszym przypadku gdyby interwencja siły wyższej istotnie zmieniła zasady, to pewnie ciężko by to było przeoczyć. Jednak jeśli taka interwencja ograniczałaby się do jakichś konkretnych wydarzeń, to w zasadzie taka interwencja byłaby dla nauki obojętna. Zasady by się nie zmieniły, więc fizycy nadal mogą robić swoje.

Nie piszę tego, żeby w jakikolwiek sposób dyskredytować fizykę lub inne nauki. Po prostu mam wrażenie, że dzisiaj traktuje się jak oczywistość to, że jeśli mamy jakąś zasadę fizyki (obowiązującą ściśle w naszym modelu), która zabrania jakiegoś wydarzenia (w rzeczywistości), to takie wydarzenie nie mogło mieć miejsca. Zapomina się, że to jest założenie, a nie konieczność.

Obecnie takie założenie, że ponad przyrodą nie ma niczego, co wpływałoby na świat i mogłoby nie przestrzegać praw przyrody lub je zmieniać, jest często traktowane jako dogmat. Nie podjąłbym się określenia jaki odsetek ludzi przyjmuje go bez zastanowienia, ale jeśli popatrzymy na przestrzeń publiczną to wydaje się, że jest to pogląd dominujący. Zastanówmy się, jakie organizacje poza religijnymi na poziomie instytucjonalnym wierzą w cuda? I nie chodzi mi o to, że jest to jakieś naciągane założenie, bo nie jest. Jest całkiem sensowne. Chodzi mi o to, że nie jest jedynym sensownym.

Załóżmy, że ktoś mówi o jakimś cudzie, np. rozmnożeniu chleba i w niego wierzy, a słuchacz powie „nie bądź śmieszny, przecież to jest wbrew zasadzie zachowania masy!”, to śmieszność jest raczej po stronie słuchacza, który zarzuca komuś negowanie zasady zachowania masy. Nie zdaje sobie sprawy, że jeśli wierzący w rozmnożenie chleba wierzy jednocześnie np. w Boga, który jako „admin” świata może po prostu więcej niż na to pozwalają zwykłe zasady przyrody, to nie ma tu żadnej sprzeczności, tylko wszystko się ładnie składa. Nie chodzi tu też o to, że taki wierzący nie uznaje zasady zachowania masy. Uznaje. Uznaje też, że jest ktoś, kogo ona nie obowiązuje. Nie próbuję teraz twierdzić, że niewiara w rozmnożenie chleba lub w Boga jest błędem, ale błędem jest nieuświadamianie sobie, że niewiara nie jest jedynym sensownym założeniem. Jest jakimś rodzajem pychy, kiedy komuś wierzącemu w dziewicze poczęcie zarzuca się nieznajomość biologii. Wiedza skąd się biorą dzieci jest tak stara jak ludzkość. Po prostu kiedyś, gdy wiara w istoty ponadnaturalne była bardziej powszechna, dominował inny pogląd na możliwość wystąpienia wyjątków od praw przyrody niż dzisiaj. To naprawdę naiwne twierdzić, że ludzie byli kilkaset czy kilka tysięcy lat temu o wiele głupsi niż dzisiaj.

Twierdzę, że prawdziwość poglądów:

1) Prawa fizyki spełniane są w rzeczywistości bez wyjątków

2) Zdarzają się rzadkie wyjątki od praw fizyki

oraz innych podobnych, różniących się od powyższej dwójki np. częstością występowania takich wyjątków, nie jest możliwa do wykazania w obrębie samej nauki. Tak jak Adam tylko grając w grę nie mógł się nic dowiedzieć o tym, co jest podstawą jej zasad. W przypadku Adama istnieją jednak inne możliwości. Może zapytać się kosmitów, którzy mogą (ale nie muszą, bo też nie każdy człowiek wie jak działa komputer) wiedzieć jak ta gra jest zrobiona. Jeśli jacyś administratorzy istnieją, to może się również na takiego natknąć. Warto zauważyć, że nawet jeśli to zrobi, to musi wiedzieć, że kosmici mogą kłamać, więc koniec końców musi im uwierzyć na słowo, a ktoś, kto się wydaje administratorem może po prostu dużo lepiej znać mechanikę gry i wykorzystywać ją tak, że Adamowi wydaje się to sprzeczne z tym, czego do tej pory się nauczył. Adam może również wstrzymać się od zadawania jakichkolwiek pytań i po prostu uznać, że nie wie lub zgadywać.

My również jeżeli chcemy skłonić się do jakiegoś rozstrzygnięcia, powinniśmy poszukać odpowiednich przesłanek poza nauką (czyli m.in. w wydarzeniach niemożliwych do odtworzenia), choć najlepiej nie poza rozumem. Wydaje się, że jeśli jakiekolwiek wyjątki od praw fizyki się zdarzają, to nie są zbyt powszechne, dlatego skupię się jedynie na dwóch poglądach zaprezentowanych w poprzednim akapicie. Zanim jednak zacznę, chciałbym podkreślić, że mówiąc „wyjątki od praw fizyki” mam na myśli prawdziwe wyjątki, np. cuda, a nie takie naturalne wydarzenia, których jeszcze nie poznaliśmy, np. rozpad protonu (sprzeczny z obowiązującą wersją Modelu Standardowego).

Zobaczmy teraz jak oba konkurencyjne poglądy wpasowują się w naszą wiedzę o świecie. Najpierw trzeba sobie zadać pytanie, skąd się taka wiedza bierze. Zacznijmy od usystematyzowanej wiedzy naukowej, przekazywanej np. w książkach i zawierającej coś, co można by nazwać w uproszczeniu naukową wiedzą ludzkości. Jest ona pewnym zbiorem doświadczeń ludzi przez setki lat, który zbiera, filtruje i porządkuje doświadczenia poszczególnych ludzi i dzięki temu ma duży autorytet. Ludzie najpierw widzieli, że rzeczy spadają, Newton podał matematyczny opis tego jak spadają, potem astronomowie obserwowali drobne odchylenia od przewidywań Newtona, następnie Einstein podał dokładniejszy opis, który wyjaśniał te odchylenia i przewidywał nowe zjawiska, które znowu ktoś inny zaobserwował. W ten sposób wiedza tych wszystkich ludzi została zebrana i dociera do nas. Co więcej, dysponując odpowiednimi środkami i czasem moglibyśmy osobiście się przekonać o adekwatności takiego opisu spadających ciał. Co by się jednak stało, gdyby ktoś twierdził, że upuścił kamień i on zamiast spaść poleciał do góry? Czy ten fakt przebiłby się do powszechnej wiedzy naukowej? Oczywiście nie. Zostałby uznany za oszustwo lub błąd. Niezależnie czy słusznie czy niesłusznie, nauka musi tak działać, bo interesują ją zasady, więc wyjątki należy odfiltrować razem z oszustwami i błędami. Zasady działają powtarzalnie, a wyjątki nie. W ten sposób nawet gdyby wydarzyło się coś ewidentnie cudownego, nie weszłoby do naukowej części wiedzy ludzkości. Nie jest to wada nauki, ale jej zaleta. Po prostu nauka do tego służy i tak musi działać, jeżeli ma działać.

Zastanówmy się, skąd moglibyśmy się dowiedzieć o cudach, gdyby takie się zdarzały. Oczywiście moglibyśmy być świadkami takiego wydarzenia, ale też moglibyśmy usłyszeć o tym od innych ludzi lub instytucji (głównie religijnych). Jeśli pogląd 2) jest prawdziwy, to powinny docierać do nas takie informacje. I niewątpliwie docierają. Jednak pogląd 1) wcale nie jest na straconej pozycji. Przecież nadal jesteśmy narażeni na oszustwo lub błąd (nawet sami będąc świadkami potencjalnie cudownego wydarzenia). Różnica polega na tym, że w przypadku konsekwentnego wyboru poglądu 1) wszelkie takie doniesienia można z góry zignorować bez badania ich wiarygodności, a w przypadku (a nawet jeśli nie jesteśmy w pełni zdecydowani na żaden z tych poglądów) 2) należy ocenić wiarygodność źródła i uwierzyć mu lub nie. Pogląd 1) odrzuca wszystkie takie doniesienia, a pogląd 2) tylko ich większość. Oba jednak dość dobrze wpasowują się w to, co obserwujemy, tzn. samą obecność historii o cudach.

W zasadzie wybór pomiędzy 1) i 2) jest zawsze kwestią wiary, ale jednak może być poprzedzony rozumną oceną przesłanek (trzeba indywidualnie ocenić, czy istnieją jakieś wystarczająco wiarygodne źródła mówiące o cudzie, żeby ich prawdziwość była dla nas bardziej prawdopodobna niż błąd lub oszustwo). Albo wierzę, że wszystkie doniesienia o cudach są fałszywe, albo wierzę niektórym takim doniesieniom (lub wierzę, że przynajmniej jedno jest prawdziwe bez precyzowania które). Należy jednak pamiętać, że ani człowiek niedopuszczający wyjątków od praw fizyki, ani taki, który je dopuszcza, nie jest głupi, bo oba te założenia dość dobrze wpasowują się w świat, który obserwujemy i ciężko ocenić które jest prawdziwe. Jeśli więc po lekturze tego tekstu zastanowisz się, zanim z wyższością zarzucisz naszym przodkom naiwność i nieznajomość podstawowych praw przyrody, to osiągnąłem swój cel.

Adam postanowił zapytać kosmitów, jak jest napisana jego gra. Okazja nadarzyła się, gdy jeden z nich robił obchód. Adam zaczepił go, ale ten odparł, że jeśli ma w ogóle z nim rozmawiać, to musi udowodnić, że jest na tyle inteligentny, żeby warto było poświęcać mu czas. „Ten głos…” Adam spojrzał na kartkę, którą dostał od obcego. „To miał być test na inteligencję? Macierze, wektory… to przecież algebra! To jakiś zły sen!” Podniósł wzrok na kosmitę. Ku swojemu zaskoczeniu Adam zauważył, że ten dziwnie przypomina jego profesora od algebry. Kosmita widząc zaskoczenie Adama uśmiechnął się złośliwie. „Nawet ten sam uśmiech! Niech to będzie sen! To musi być sen! Prawda?”

Tekst został opublikowany po raz pierwszy w e-zinie Dinozaur. O ile mi wiadomo jest on dostępny jedynie na Facebooku w jednym z postów profilu Dox.

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 Komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments