W tym oraz kolejnym artykule chciałbym przyjrzeć się temu jak według Kościoła należy oceniać moralność czynów ludzkich. Dzisiaj skupię się głównie na tym, co mówi Katechizm Kościoła Katolickiego (przede wszystkim punkty 1749 – 1761, do których warto zajrzeć samemu). Duża część dzisiejszego tekstu jest oparta na wykładzie, który można znaleźć tutaj (serdecznie polecam cały wykład, a nawet cały cykl).

Punkt 1750 KKK podaje, że moralność czynów ludzkich zależy od wybranego przedmiotu działania, celu czyli intencji oraz okoliczności. A więc źródłem moralności czynu jest przede wszystkim to, co, dlaczego i w jakich okolicznościach coś robimy. Czyn jest dobry, jeśli wszystkie trzy wymienione elementy takie są. W przeciwnym wypadku jest zły. Przyjrzyjmy się teraz dokładniej tym trzem elementom.

Być może najważniejszym czynnikiem jest przedmiot czynu, jego naturalny skutek, wewnętrzny cel, (w odróżnieniu od naszej intencji, która jest wewnętrzna dla nas, ale zewnętrzna dla samego czynu), czyli to, do czego nasze działanie obiektywnie i wprost ze swej natury zmierza. Jeśli bym powiedział, że jeśli chcemy ocenić czyn, to przede wszystkim musimy określić CO właściwie robimy, to brzmi to jak coś oczywistego. A jednak jest to coś, co najczęściej bywa bagatelizowane. Czym dokładnie jest ten przedmiot czynu? Wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś nam bliski jest poważnie chory. Lekarz właśnie przekazał nam złe wieści o stanie zdrowia tej osoby. My jednak nie chcąc dodatkowo przybić tej osoby postanawiamy nie przekazać jej tej informacji. Naszą intencją jest w tym przykładzie troska o dobre samopoczucie bliskiej nam osoby. Za to wewnętrznym celem samego czynu, będzie po prostu nieświadomość tej osoby, co do jej stanu. Wewnętrznym celem snu będzie odzyskanie sił, morderstwa – śmierć ofiary, ćwiczenia – nabywanie wprawy, jałmużny – pomoc bliźniemu.

Jeśli przedmiot czynu jest dobry, to cały czyn ma szansę też taki być. Jeśli jednak jest on zły, to czyn będzie zły niezależnie od naszej intencji i okoliczności. Jest to warte podkreślenia. Katechizm wyraźnie mówi o takich czynach, które są same w sobie obiektywnie złe i wymienia kilka przykładów (kłamstwo, oszczerstwo, bluźnierstwo, krzywoprzysięstwo, zabójstwo, cudzołóstwo). Warto jeszcze zwrócić uwagę na to, co oznacza, że coś jest „obiektywnie” złe. Nie chodzi tylko o to, że jest złe niezależnie od intencji, czy niezależnie z czyjej perspektywy widzimy jakiś czyn. Chodzi także o to, że niektóre czyny są złe nie tylko wobec prawa objawionego, ale także prawa naturalnego. Niezależnie czy ktoś jest katolikiem, chrześcijaninem, poganinem, ateistą, niektóre czyny są uniwersalnie złe. Kościół nie uważa, że niewierzący powinni przestrzegać praw wynikających z wiary. Uważa jednak, że prawo naturalne obowiązuje wszystkich. Z tego właśnie powodu upominamy się o takie rzeczy jak np. zakaz aborcji.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na to, co się dzieje, jeśli decydujemy się na jakiś czyn nie wiedząc, że jest zły. Czy jesteśmy obciążeni winą za taki czyn? Mogłoby się wydawać, że niewiedza nas usprawiedliwia (i może tak być, por. KKK 1735), jednak Kościół uczy, że nasza wina zmniejsza się lub znika tylko w takim stopniu, w jakim nasza niewiedza jest niezawiniona. Katechizm podaje w punkcie 1736 mówi: „Działanie może być zamierzone pośrednio, gdy wynika z zaniedbania w stosunku do tego, co należało wiedzieć lub uczynić, np. wypadek na skutek nieznajomości zasad ruchu drogowego”. Jeśli ktoś prowadzi samochód, to powinien znać zasady panujące na drodze. Ich nieznajomość obciąża go winą. Pozostając w obrębie samego Kościoła, podobną zawinioną niewiedzą może być nieznajomość (lub co gorsza lekceważenie, czy nieuznawanie) nauki Kościoła przez wiernych. Nie jest więc tak, że unikając zdobywania wiedzy na temat moralności różnych czynów możemy uniknąć odpowiedzialności. Co więcej, nawet jeśli nasza niewiedza była całkowicie niezawiniona i nie jesteśmy obciążeni winą za jakiś czyn, to trzeba pamiętać, że obiektywnie nadal dzieje się coś złego. Małe dziecko na tysiąc sposobów może nieświadomie wyrządzić szkody w domu i nie przypiszemy mu winy, ale talerze i tak będą rozbite, ściany porysowane, a w konsekwencji portfele rodziców szczuplejsze. Psalmista modli się:

Kto jednak dostrzega swoje błędy?
Oczyść mnie od tych, które są skryte przede mną.

Ps 19, 13

Warto podkreślić to jeszcze raz. Możemy być obciążeni winą za zło, którego dokonujemy nawet w niewiedzy, a jeśli nawet ta niewiedza jest niezawiniona, to jesteśmy wolni od winy, ale obiektywne zło nadal się wydarza poprzez nasze ręce, dlatego powinniśmy szukać wiedzy, a nie jej unikać.

Drugim źródłem moralności jest nasza intencja. Może ona kierować się do celu zarówno przez pojedyncze działanie, jak i porządkować wiele działań w dążeniu do jednego celu. Chcąc osiągnąć jakiś rezultat, wybieramy konkretne działania, które będą naszymi środkami do osiągnięcia celu. Nasz cel może, ale nie musi się pokrywać z wewnętrznym celem podjętych działań. Możemy dać komuś jałmużnę mając na celu jego dobro, wtedy oba cele się pokrywają, oba są dobre, więc i nasz czyn jest dobry. Możemy dać jałmużnę ze względu na miłość Boga, a wtedy te cele są różne, ale nadal oba są dobre. Może się też zdarzyć, że dajemy jałmużnę licząc jedynie na pochwałę otoczenia. Wtedy cele nie tylko się nie pokrywają, ale jeszcze nasz cel jest zły. Mamy więc sytuację, w której dokonuje się obiektywne dobro, bo potrzebujący otrzymuje pomoc, ale nasz czyn jest zły, obciąża nam winą i ponosimy moralną szkodę.

Z drugiej strony może być tak, że dokonujemy czynu przedmiotowo złego, jak np. morderstwo. I znowu, może być tak, że zabijamy kogoś po prostu chcąc go uśmiercić i wtedy nasz cel pokrywa się z wewnętrznym celem działania, oba cele są złe, więc nasz czyn jest zły. Może być tak, że zabijamy kogoś po to, żeby zemścić się na bliskiej mu osobie (motyw jak z jakiegoś filmu). Wtedy nasz cel nie pokrywa się z celem działania, ale oba są złe. Może być też tak, że zabijamy niewinnego człowieka, chcąc ratować naród (por. J 11, 49-50 oraz KKK 1753). Wtedy nasza intencja jest dobra, a przedmiot działania zły. Chociaż taka sytuacja prowadzi do nieporozumień, to Kościół jednoznacznie uczy, że taki czyn jest zły. Cel nie uświęca środków.

Ważne jest, żeby pamiętać, że jeśli czynimy coś dobrego ze złych pobudek, to obiektywne dobro, które wykonaliśmy, nie usprawiedliwia nas. Podobnie gdy robimy coś złego w dobrej intencji, to nasz czyn jest po prostu zły. Nawet małe zło wykonane dla wielkiego dobra zatruwa całe działanie.

Nieżywa mucha zepsuje naczynie wonnego olejku.
Bardziej niż mądrość, niż sława zaważy trochę głupoty.

Koh 10, 1

Żeby czyn był dobry, wzbogacał nas, był źródłem naszej zasługi, ani przedmiot naszego działania, ani nasza intencja nie może być zła. Na szczęście nie oznacza to, że nasza intencja musi być doskonała. Jeżeli ktoś idzie pomagać ludziom jako wolontariusz, ale ci ludzie go nie obchodzą, a robi to tylko dlatego, że lubi jak mu dziękują, to jego intencja jest zła. Jednak jeśli robi to, żeby im pomóc, ale jednocześnie lubi też być docenianym albo chce się dobrze poczuć, to jego intencja nie jest zła. Może być tak, że ktoś po prostu lubi robić dobre rzeczy i za każdym razem, kiedy zamierza jakieś dobro, wie, że jednocześnie chce robić coś, co sprawia mu przyjemność. Taki stan, kiedy robimy coś dobrego i sprawia nam to przyjemność jest czymś, do czego dążymy, a nie czymś, co obniża wartość naszych dobrych czynów. Chrześcijanin idealny to nie ktoś, kto czyni dobro wbrew sobie i z wielkim trudem (choć powinien być gotowy do poświęceń), ale właśnie taki, który dobro robi naturalnie i z radością.

Ostatnim źródłem moralności są okoliczności czynu. Stanowią one tło, które może zwiększyć lub zmniejszyć naszą winę lub zasługę, ale nie zmieniają samej oceny dobry/zły. Pod pojęciem okoliczności kryje się bardzo wiele czynników. Katechizm podaje kilka przykładów:

Okoliczności, a w tym także konsekwencje, są drugorzędnymi elementami czynu moralnego. Przyczyniają się one do powiększenia lub zmniejszenia dobra lub zła moralnego czynów ludzkich (np. wysokość skradzionej kwoty). Mogą one również zmniejszyć lub zwiększyć odpowiedzialność sprawcy (np. działanie ze strachu przed śmiercią). Okoliczności nie mogą same z siebie zmienić jakości moralnej samych czynów; nie mogą uczynić ani dobrym, ani słusznym tego działania, które jest samo w sobie złe.
KKK 1754

Błędna jest więc ocena moralności czynów ludzkich, biorąca pod uwagę tylko intencję, która je inspiruje, lub okoliczności (środowisko, presja społeczna, przymus lub konieczność działania itd.) stanowiące ich tło. Istnieją czyny, które z siebie i w sobie, niezależnie od okoliczności i intencji, są zawsze bezwzględnie niedozwolone ze względu na ich przedmiot, jak bluźnierstwo i krzywoprzysięstwo, zabójstwo i cudzołóstwo. Niedopuszczalne jest czynienie zła, by wynikło z niego dobro.
KKK 1756

W tę kategorię wpadają też nasze emocje. Warto pamiętać, że oceny moralnej dokonujemy za pomocą rozumu, a nie uczuć.

Na koniec cofnijmy się jeszcze do wcześniejszego artykułu w Katechizmie, żeby dopowiedzieć kilka rzeczy. Po pierwsze KKK 1736 mówi, że „każdy czyn bezpośrednio chciany jest przypisywany jego sprawcy”. Oznacza to na przykład, że jeśli jesteśmy do czegoś przymuszani, ale i tak sami chcemy to zrobić, to nadal mamy zasługę lub winę za ten czyn. Jeżeli na koniec jakiegoś spotkania w grupie chcesz pomóc i np. odnieść krzesła do sali obok, skąd zostało wzięte, ale jednocześnie zostaniesz wyznaczony do tej czynności (więc i tak powinieneś to zrobić), to i tak masz zasługę. Z drugiej strony, jeśli ktoś zmusza cię do czegoś złego, ale ty sam chcesz to zrobić i przymus traktujesz jedynie jako gwarancję bezkarności („wysoki sądzie zmusił mnie”), to takie działanie obciąża cię winą.

Inną kwestią jest to, że czasem jakieś nasze działanie, choć samo w sobie dobre, może wiązać się ze złymi skutkami. Typowym przykładem jest obrona konieczna. Jak ocenić działanie, w którym broniąc się przed napastnikiem zabijamy go, lub wyrządzamy mu inną krzywdę. Przede wszystkim warto zauważyć, że obrona jakiegoś dobra jest czymś innym niż zabójstwo, czy pobicie. Wewnętrznym celem tej pierwszej jest zachowanie pewnego dobra (np. swojego życia), a celem pozostałych pewna szkoda innych ludzi. Może się jednak zdarzyć, że w pewnych okolicznościach zarówno obrona jak i zabójstwo będą wymagały podjęcia podobnych czynności, a ich skutki będą niemal identyczne. Takie wyjątkowe okoliczności nie znoszą jednak różnicy między obroną, a wyrządzaniem szkody, nawet jeżeli ta sama czynność przynosi skutki. Katechizm mówi:

Skutek może być dopuszczony, chociaż nie był chciany przez sprawcę, np. nadmierne wyczerpanie matki przy chorym dziecku. Zły skutek nie jest przypisywany sprawcy, jeżeli nie był zamierzony ani jako cel, ani jako środek działania, jak np. śmierć poniesiona podczas udzielania pomocy osobie będącej w niebezpieczeństwie. Aby zły skutek mógł być przypisany sprawcy, trzeba, aby był przewidywany, a sprawca miał możliwość uniknięcia go, np. zabójstwo spowodowane przez kierowcę w stanie nietrzeźwym.
KKK 1737

Warto przyjrzeć się wymaganiom, żeby uniknąć winy za złe skutki naszych działań. Oczywiście samo nasze działanie musi być dobre, a jego zły skutek nie może być zamierzony ani jako cel, ani jako środek do osiągnięcia celu. Ponadto zły skutek musi być niemożliwy do uniknięcia (gdy zabiję kogoś w obronie własnej, ale mogłem spokojnie uciec zamiast walczyć, to jestem winny). Może natomiast być przewidywany. Może się zdarzyć, że matka w ciąży choruje na raka i jedynym sposobem na jej uratowanie, jest zastosowanie terapii*, która na pewno skończy się śmiercią dziecka i taka terapia nie będzie czymś złym. Nawet kiedy zły skutek jest przewidziany i pewny, a więc i dopuszczony, nie znaczy to, że jest zamierzony. Warto przy tym mieć na uwadze, że ten zły i niezamierzony skutek musi pozostawać w rozsądnej proporcji do dobra, które chcemy osiągnąć. Jeśli bronimy swojego życia, to jest zrozumiałe, że możemy zabić nawet wielu napastników (o ile damy radę). Jeśli jednak właśnie ucieka z naszym zegarkiem, to czymś złym byłoby strzelanie do niego, nawet jeśli to jedyny sposób na zatrzymanie go.

Żeby docenić chrześcijański sposób oceny dobrych i złych czynów warto skonfrontować go z innym systemem. Takiego porównania spróbuję dokonać w następnym tekście.

*Warto tutaj mieć na uwadze, że zastosowanie terapii, której skutkiem ubocznym jest śmierć nienarodzonego dziecka, nie jest aborcją. Wewnętrznym celem terapii jest zdrowie matki, a aborcji – śmierć dziecka. Dlatego ściśle rzecz biorąc Kościół nie dopuszcza aborcji (czyn wewnętrznie zły) w sytuacji zagrożenia życia matki, ale dopuszcza ratowanie matki nawet jeśli skutkowałoby to śmiercią dziecka. To rozróżnienie może być źródłem nieporozumień, bo niektórzy nie widzą różnicy.

Subscribe
Powiadom o
guest

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

3 Komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
trackback
2 lat temu

[…] Przed przeczytaniem tego artykułu polecam zapoznać się z poprzednim. […]

trackback
1 rok temu

[…] *Na szczęście intencja nie musi być doskonała, żeby zaliczać ją jako dobrą przy ocenie moralnej czynów. […]

trackback
1 rok temu

[…] i zrozumieć. Ile czasu zajęłoby nam samodzielne opracowanie systemu moralnego jak choćby ten, który opisywałem? Czy w ogóle potrafilibyśmy zrobić w pojedynkę coś równie dobrego? Nauczanie Kościoła […]