Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. […]
A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre.

Rdz 1, 1.31

Wszechmocny i dobry Bóg stworzył świat. Skąd więc wzięło się na nim zło? Jest to bardzo trudne pytanie, na które nie mamy pełnej, zadowalającej odpowiedzi. Częściowo możemy powiedzieć, że z jednej strony zło pojawiło się w wyniku wolnego działania stworzeń, z drugiej strony, że Bóg dopuszcza zło tylko dlatego, żeby wyprowadzić z niego jeszcze większe dobro. Nie jesteśmy w stanie tego zazwyczaj zobaczyć i dlatego stawia to nas w sytuacji, w której musimy po prostu zaufać Bogu, że wie co robi. Jednak nie na tym dzisiaj chciałbym się skupić. W tym tekście chciałbym się przyjrzeć temu, czym zło właściwie jest i co z tego wynika.

Po pierwsze warto zauważyć, że chrześcijańska wizja świata nie jest dualistyczna. Dobro i zło nie są równorzędnymi walczącymi siłami. Nie ma równowagi między nimi. Szatan nie jest godnym przeciwnikiem Boga. Upadłe anioły nie stały się potężniejsze przez upadek, ale, jak nazwa „upadek” sugeruje, słabsze. Przedstawienia szatana jako księcia ciemności i jednocześnie aniołów jako nieporadne dzieci ze skrzydłami są, delikatnie mówiąc, przekłamane. Diabeł to przegryw, choć inteligentny. Z kolei aniołowie, kiedy w Biblii spotykają się z ludźmi muszą zaczynać rozmowę od „nie bój się”. Kiedy sięgniemy do „Boskiej Komedii” Dantego, możemy znaleźć w IX pieśni „Piekła” opis anioła wysłanego, aby otworzyć bramę piekielnego miasta, przez którą miał przejść Dante z Wergiliuszem. Jest to opis, który może stanowić odtrutkę dla współczesnych przedstawień. Kiedy pojawia się boski posłaniec, całe piekło przed nim ucieka, a on zupełnie niewzruszony bez trudu otwiera zamkniętą bramę, rzuca kilka kąśliwych uwag do diabłów i odchodzi.

Porównywałem diabły i aniołów, ale nawet zły duch nie jest czystym złem. Czyste zło nie istnieje. Nie ma takiej możliwości, żeby jakiekolwiek stworzenie mogło zepsuć do końca to, co stworzył Bóg. Już samo istnienie rzeczy jest dobre. Zło żeby istnieć musi pasożytować na dobru. Jak uczy św. Tomasz z Akwinu, zło jest jakimś brakiem dobra (więcej na ten temat można znaleźć tutaj w języku angielskim). To spojrzenie może nam wytłumaczyć kilka rzeczy.

Po pierwsze, zwróćmy uwagę, że rzeczy same w sobie są dobre, ale można źle z nich korzystać. Trzeba tu doważyć obie części tego zdania. Po pierwsze, rzeczy są dobre. To nie alkohol jest zły, ale jego nadużywanie. Wino jest chwalone w Biblii jako coś, co rozwesela ludzi (np. Sdz 9, 13), Jezus sam pije wino, przemienia w nie wodę w Kanie Galilejskiej, a w końcu przemienia je we własną krew. Z drugiej strony to samo Pismo Święte niejednokrotnie krytykuje i przestrzega przed pijaństwem. Kolejnym przykładem może być broń. Przedmiot, którego można słusznie użyć do obrony przed napastnikiem lub dzikimi zwierzętami, jest dobry, ale można go również wykorzystać do mordowania. Możemy tu dalej wymieniać media społecznościowe, plastik, gry komputerowe itd. Warto pamiętać, że wszystkie te rzeczy są pewnymi dobrami, nawet jeśli można ich użyć źle (lub nawet jeśli ciężko ich użyć dobrze). Zanim więc odrzucimy coś jako złe, warto się zastanowić na czym dokładnie to zło polega, żeby nie wylewać dziecka z kąpielą.

Jeśli jednak zapomnimy o drugiej części, że dobre rzeczy można źle wykorzystać, możemy wpaść w inną pułapkę. Samo to, że coś jest dobre nie chroni nas przed złym użyciem tego czegoś. Nawet najświętsze rzeczy, jak eucharystia, mogą być źle wykorzystane (np. ktoś tak często chodzi do kościoła, że zaniedbuje rodzinę, obowiązki). Jeśli więc nawet to, co jest święte, możemy źle wykorzystać, to tym bardziej rzeczy nieświęte mogą nas prowadzić ku złu. Może odbywać się to w dosyć oczywisty sposób, jak wspomniane upijanie się winem, które przecież jest dobre. Może też być tak, że jedno dobro komuś służy, ale innemu już nie. Jednemu internet pomoże w nauce, a drugiego uzależni. Możemy też trafić na sytuację, w której dóbr jest zbyt wiele. Trochę jak stojąc przed szwedzkim stołem pełnym pysznych potraw, których jest więcej niż żołądek pomieści. Próbowanie wszystkich może skończyć się źle. A tymi potrawami mogą być bardzo dobre rzeczy. Różne modlitwy, pożyteczne dzieła, dodatkowe zajęcia, wyjścia ze znajomymi, imprezy, podróże itp. Warto czasem zrezygnować z niektórych dóbr tylko dlatego, że jest ich za dużo lub nie są nam potrzebne (nazywa się to ascezą).

Po drugie, jeśli rozumiemy zło, jako pewien brak, to od razu nasuwa się sposób przeciwdziałania złu. Należy wypełnić ubytek. To Bóg ze zła wyprowadza dobro, ale my możemy również współpracować z Jego łaską. Do tego zachęca nas św. Paweł, gdy pisze „zło dobrem zwyciężaj!”, a dokładniej:

Błogosławcie tych, którzy was prześladują! Błogosławcie, a nie złorzeczcie! Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach! Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne! Nie uważajcie sami siebie za mądrych!
Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi! Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi! Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]! Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę – mówi Pan – ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę.
Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!

Rz 12, 14-21

Nie jest łatwo okazać miłosierdzie i zatroszczyć się o swojego wroga. Św. Paweł wzywa nas do tego, żebyśmy najpierw zrezygnowali z zemsty, zostawiając sprawiedliwość Bogu, co powoduje przerwanie narastania zła, a potem, żeby na wrogość odpowiedzieć dobrem. Jeśli przyjmiemy taką postawę, to mamy szansę zasypać wrogość. Nasz przeciwnik będzie wręcz przynaglony do tego, żeby się z nami pojednać.

Przy tym wszystkim warto też zauważyć, że to dobro, którym odpowiadamy na zło nie tyle wyrównuje rachunki, co jest dużo cenniejsze od zła. Dobro nie tyle wypełnia pustkę zła, co aż się przelewa. Jeśli jacyś ludzie się pokłócą, a potem szczerze sobie wybaczą, to ich relacja się wzmocni, a oni sami zyskają cenne doświadczenie. Jeśli ktoś na chorobę sąsiadki odpowie zrobieniem jej zakupów, może zyskać jej przyjaźń. Jeśli w szkole dziecko zacznie zadawać się z kimś, kto w klasie nie jest lubiany, zyska kompana. Jeśli kobieta zniesie trud związany z porodem, zaraz zapomni o bólach rodzenia, z powodu radości z narodzenia dziecka (por. J 16, 21). Zło przy dobru jest czymś śmiesznie małym. Lub może odwrotnie, gdy zło wygląda na wielkie, tym większego dobra się domaga.

Po trzecie, zło będąc pewnym brakiem w dobru, odciąga od niego uwagę. Najłatwiej jest zauważyć to, co nie pasuje, wyróżnia się z otoczenia. Jako że świat jest stworzony jako dobry, zło jest tu obcym elementem, który od razu rzuca się w oczy, przyciąga naszą uwagę. Wystarczy pomyśleć o mediach, gdzie najchętniej oglądane są skandale. Kiedy ktoś pyta „co słychać”, to najłatwiej odpowiedzieć narzekaniem życie. Nie chcę się tu ograniczyć do stwierdzenia, że nie doceniamy tego co mamy. Po pierwsze zauważmy, że zło samo wciska się do naszej uwagi i próbujmy temu przeciwdziałać.

Był właśnie w synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: «Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży». Lecz Jezus rozkazał mu surowo: «Milcz i wyjdź z niego!».
Mk 1, 23-25

Zły duch krzyczy, robi zamieszanie, a Jezus odpowiada na to tylko „Milcz i wyjdź z niego!”. Zacznijmy więc od „milcz”.

Grzesznicy na Syjonie się zlękli,
bezbożnych chwyciło drżenie:
«Kto z nas wytrzyma przy trawiącym ogniu?
Kto z nas wytrwa wobec wieczystych płomieni?»
Ten, kto postępuje sprawiedliwie
i kto mówi uczciwie,
kto odrzuca zyski bezprawne,
kto się wzbrania dłońmi przed wzięciem podarku,
kto zatyka uszy, by o krwi nie słuchać,
kto zamyka oczy, by na zło nie patrzeć –
ten będzie mieszkał na wysokościach,
twierdze na skałach będą jego schronieniem;
dostarczą mu chleba, wody mu nie zbraknie.

Iz 33, 14-16

Zwróćmy uwagę na zdanie „kto zamyka oczy, by na zło nie patrzeć”. Jest to dosyć zaskakujące. Wcześniej jest mowa o unikaniu czynienia zła, a w końcu nawet samych wieści o nim. Tak jakby samo słuchanie o złu było w jakiś sposób toksyczne. Myślę, że między innymi przez zły przykład, normalizowanie zła, odciąganie naszej uwagi od tego co dobre, ale też denerwowanie nas, pogarszanie samopoczucia. Prawdopodobnie również na wiele innych sposobów.

Kiedyś na kursie tańca, instruktorka powiedziała, że kiedy sędziowie na turnieju oceniają pary, to nie robią tego w taki sposób, że patrzą na pary i wyławiają te, które tańczą nie do rytmy, mają złą podstawę czy mylą kroki. Zwracają uwagę na to, że jedna para znakomicie porusza się po parkiecie, inna świetnie ze sobą współgra, taniec kolejnej wyjątkowo dobrze oddaje charakter utworu. Jednym słowem, turnieju nie wygrają ci, którzy nie popełniają błędów, ale tacy, którzy opanowali jakiś element do perfekcji, nie zaniedbując innych. Następnie dostaliśmy ćwiczenie, żeby zobaczyć nawzajem co partner w ćwiczeniu robi najlepiej w tańcu i właśnie ten element mieliśmy ćwiczyć, żeby wychodził nam jeszcze lepiej. Wydaje się to nieintuicyjne, podobnie jak ktoś, kto słysząc, że jego dziecko dostało 5 z matematyki i 3 z polskiego każe mu się jeszcze więcej douczyć matematyki, ale jest w tym jakaś racja. Tak długo, jak błędy nie są na tyle rażące, żeby popsuć efekt, trzeba się skupić na tym, co dobre, żeby doprowadzić to do perfekcji i aby to, co złe, nie odwracało naszej uwagi.

Kolejną praktyczną nauką, jest unikanie narzekania. Zło naprawdę nie zasługuje na naszą uwagę. Narzekając, z jednej strony sami mocniej przeżywamy nieprzyjemną sytuację, a jednocześnie rozszerzamy jej oddziaływanie na słuchacza. Ponadto, jeśli narzekamy na to, co jest, odmawiamy oddania chwały Bogu, przez którego istnieje właśnie to, co jest, a nie coś innego. Na pewnych rekolekcjach ktoś porównał narzekanie z modlitwą do szatana. Jakkolwiek jest to dosyć mocne porównanie, to jednak nie jest pozbawione słuszności.

Następną kwestią jest unikanie słuchania o złu. Może warto odpocząć czasem od mediów? Po co chcesz wiedzieć, co jakaś osoba, z którą nigdy nie będziesz mieć do czynienia zrobiła głupiego? Po co Ci wiedzieć, że gdzieś wydarzyła się jakaś katastrofa? Po co słuchać o aferach polityków, na których i tak nie chcesz głosować? Może dlatego, że ci, którzy mówią o tych aferach podzielają twoje poglądy? Ale czy zły duch nie mówił dobrze o Jezusie? A i tak został uciszony*.

Żeby jednak nie zostawić wrażenia, że na zło trzeba być ślepym, obojętnym, to trzeba pamiętać, że Jezus mówi też „wyjdź z niego!”. Złem można i należy się zająć, jeśli możemy jakoś mu przeciwdziałać. Nie zawsze będzie można zrobić wszystko, ale gdy usłyszymy o katastrofie, możemy znaleźć jakąś zbiórkę na rzecz ofiar. Możemy się za nie pomodlić, tak samo jak i za przestępców, polityków i dziennikarzy, którzy nam serwują takie wieści. Nie powinniśmy narzekać, ale jeśli zdarzyło się coś złego i musimy z kimś porozmawiać, żeby poczuć się lepiej, to tak zróbmy. Kiedy komuś dzieje się coś złego, pomóżmy jak możemy. Warto pamiętać, że chyba jedyne zło, jakie jest dla nas trudne do zobaczenia, to to, które sami popełniamy lub z którego czerpiemy korzyści.

Czasem ciężko jest ocenić, czy nasze działanie jest zdrową troską, czy niezdrowym zainteresowaniem złem**. Zajmowanie się złem ma sens o tyle, o ile zajmujemy się dobrem, które ma wypełnić ten brak. Duch Święty, chcąc naszego nawrócenia przekonuje świat o grzechu (por J 16, 8). Kiedy rozmawiamy z kimś o jakichś przykrych wydarzeniach, to dlatego, że potrzebujemy wsparcia, choćby wysłuchania, a nie róbmy tego tylko dla narzekania. Nie jest dobrze słuchać o aferach polityków jedynie po to, żeby się nimi bulwersować, ale jeśli chcemy wybrać dobrego kandydata, na którego zagłosujemy, to warto się czegoś o nim dowiedzieć. Nie poświęcajmy złu więcej uwagi niż to potrzebne dla dobrych celów. Ono nie jest warte naszego czasu antenowego i zaangażowania.

*Przy okazji warto zauważyć, że nie jest łatwo zwrócić się przeciw komuś, kto wydaje się być po twojej stronie, walczyć o twoje interesy. Wyobraź sobie, że jakiś polityk zaczyna forsować przywileje dla twojej grupy zawodowej i udaje mu się je uchwalić. Potem nadchodzą kolejne i jest ich już niesprawiedliwie dużo. Zaczniesz być z tego powodu przeciwko niemu? A jeśli tak, to z jakim zaangażowaniem?

**Wydaje mi się, że różnica jest analogiczna, jak między konstruktywną i niekonstruktywną krytyką (choć i tu czasem ciężko o rozróżnienie).

Polecam również wysłuchanie tej serii.

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

2 Komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
trackback
1 rok temu

[…] tym miejscu bazuję na tekście o krzykliwości zła.** O tym współdziałaniu pisałem […]

trackback
1 rok temu

[…] źle, to nic nowego. W zasadzie całe zło, które popełniamy, działa w ten sposób (więcej w tym artykule). Powiem więcej, właśnie to, że prawda jest czymś tak szlachetnym i świętym sprawia, że […]